No, nareszcie widać jakieś efekty (oprócz oczywiście tych widocznych gołym okiem na koncie bankowym)!
Wizyta była krótka, gdyż zaraz po wyjściu z auta młody wpadł jak świnka Peppa w wielką błotną kałużę i od stóp do głów- dosłownie- został umorusany błotnistą mazią, a my oczywiście nie mieliśmy nic na zmianę ;-) Sąsiad pożyczył skarpetki, a młoda bluzę i trzeba było wracać. Ale fotki zamieszczam poniżej- świeżutkie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz